Legislacja
Food-Lex
 
Dodatki do żywności
i aromaty
 
Zanieczyszczenia
 
RWS - Referencyjne Wartości Spożycia
 
Trzymaj Formę !

   

 pl   en             
 
Jesteś tutaj: strona główna > AKTUALNOŚCI

AKTUALNOŚCI
Wyłącznie nocą i na pół gwizdka, bez klimatyzacji, wentylacji i wszystkiego, co zbędne — tak pracowały tysiące zakładów przemysłowych w związku z ograniczeniami poboru energii. Jeśli to potrwa dłużej, skończy się katastrofą.
Rząd wydał rozporządzenie uprawniające firmy energetyczne do wprowadzania ograniczeń w dostawach prądu dla dużych odbiorców (powyżej 300 kW).

Dzięki niemu zakłady, które z powodu cięć w dostawach energii musiały ograniczyć produkcję, nie będą mogły domagać się zadośćuczynienia od dostawców energii. Henryk Majchrzak, prezes PSB Operator, zapewnia, że udało się uruchomić nieczynne moce, więc już dziś ograniczenia w dostawach prądu, wywołane upałami, mogą zniknąć.


W poniedziałek operator wprowadził 20. stopień zasilania, co dla wielu zakładów oznaczało konieczność ograniczenia zużycia nawet o 60-80 proc. Wczoraj jednak sytuacja powoli zaczęła wracać do normy. PSB ogłosiły, że po godz. 17 wprowadzą 11. stopień zasilania, pozwalający przedsiębiorcom odbierać energię do poziomu określonego w umowie z dostawcą. 

 

Tym, którzy nie dostosowali się do pierwotnych zaleceń i nie ograniczyli zużycia energii, grożą kary. Urząd Regulacji Energetyki podaje, że mogą sięgnąć nawet 15 proc. ubiegłorocznych przychodów. Decyzja PSE dotycząca uruchomienia dodatkowych mocy oraz zwiększenia importu energii przy jednoczesnym ograniczeniu eksportu nie rozwiązuje jednak problemu definitywnie. Od 2016 r. Polsce grożą częste przerwy w dostawach prądu, bo Polska będzie musiała wyłączyć przestarzałe moce, niespełniające unijnych norm. Bruksela coraz mocniej piętnuje także rozwój energetyki opartej na węglu, co źle wróży polskim przedsiębiorcom. Firmy energetyczne muszą zrealizować wielomiliardowe inwestycje w ochronę środowiska albo zdecydować się na coraz popularniejszą w Europie produkcję energii ze źródeł odnawialnych lub gazu

 

W przypadku branży spożywczej duża część producentów załamuje ręce. Wielu przedsiębiorców nie jest w stanie ograniczyć zużycia energii. Bo skutki byłyby tragiczne. - Ograniczenia w dostawach prądu to olbrzymi problem. Mroźnia w wielu zakładach odpowiada za połowę poboru energii. Jej nie wyłączymy, bo musielibyśmy utylizować wyroby. Podobnie nie możemy pozwolić ptactwu pozostawać w 35-stopniowym upale. Zrobiliśmy to, co było możliwe, czyli przenieśliśmy część produkcji na noc. Niestety, niektóre zewnętrzne chłodnie, którym zlecaliśmy mrożenie produktów, nie chcą już dzisiaj przyjmować towaru - mówi Jacek Lewicki, prezes Drosedu. Edward Bajko, prezes Spomleku, wylicza, że na razie musi ograniczyć zużycie energii o około 30 proc. od godziny dziesiątej do siedemnastej. - Sytuacja daje mleczarzom mocno w kość. Przecież, choć prądu mamy mniej, cały czas płynie do nas surowiec, który musimy przerobić, bo nie można go odstawić na kilka tygodni i poczekać na zmianę pogody. Dodatkowo wysokie temperatury sprawiają, że rośnie nasze zapotrzebowanie na prąd. Mleko wymaga bowiem chłodzenia. Mając do wyboru karę za przekroczenie poziomu zużycia i zmarnowanie mleka, zawsze wybiorę to pierwsze - tłumaczy Edward Bajko.



TRZY PYTANIA DO... ANDRZEJA GANTNERA, DYREKTORA GENERALNEGO POLSKIEJ FEDERACJI PRODUCENTÓW ŻYWNOŚCI 

Chaos, katastrofa, puste sklepy i miliardy strat 
Na ile branża spożywcza odczuwa ograniczenia dostępu do energii elektrycznej? 

Wiemy, że zakłady przetwórstwa żywności otrzymały od lokalnych dostawców energii informacje o konieczności ponad 80-procentowej redukcji poboru prądu. To katastrofa. W przemyśle od dwóch dni panuje chaos. Zakłady te muszą być zakwalifikowane jako tzw. odbiorcy wrażliwi, a wiec nieobjęci ograniczeniami nie tylko teraz, ale już na zawsze, bo takie sytuacje mogą się powtarzać. Tego żądamy od polskiego rządu i oczekujemy na szybką reakcję.

 

Ilu zakładów dotyczy problem? 

Praktycznie wszystkich dużych i średnich zakładów produkcji i przetwórstwa żywności. W podobnej sytuacji są też centra logistyczne, które magazynują, a więc również chłodzą żywność. 

 

Jakie mogą być skutki tych ograniczeń? 
Niszczenie żywności na niespotykaną skalę, ze względu na przerwanie ciągów chłodniczych, co automatycznie powoduje, że żywność zostaje uznana za niebezpieczną i nie może trafić do obrotu. Przy tak olbrzymiej skali ograniczeń produkcji i niszczenia żywności pojawią się poważne problemy z zaopatrzeniem sklepów, a co za tym idzie możliwy bardzo duży wzrost cen żywności. Kolejny skutek to straty firm przetwórczych, które mogą być liczone w miliardach złotych. Ich przyczyną będzie zarówno wstrzymanie produkcji i niewywiązanie się z obowiązujących umów z odbiorcami w Polsce i za 
granicą, jak i konieczność poniesienia kosztów utylizacji produktów. Kolejną konsekwencją będzie trwała utrata zagranicznych rynków zbytu, gdyż niewywiązanie się z umów spowoduje zastąpienie polskich produktów wyrobami z innych krajów. Dodatkowo konieczność wyłączenia ciągów produkcyjnych w trybie wymaganym obecnie przez dostawców energii może spowodować uszkodzenia wielu urządzeń, a nawet całych linii. Straty te mogą być na tyle duże, że części firm może grozić bankructwo. Przez konieczność utylizacji milionów ton surowców ucierpi też środowisko naturalne. Poważne skutki dla niego mogą też mieć awarie urządzeń chłodniczych, z powodu których do atmosfery uwolnione zostaną groźne dla zdrowia gazy chłodnicze.


Źródło: Puls Biznesu 12.08.2015


Dodaj do:   Dodaj kanał RSSRSS   Dodaj do facebook.comFacebook

pełna lista aktualności

Członkowie PFPŻ ZP

Dołącz do nas!
Serwis PFPŻ wykorzystuje pliki cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na ich zapis lub wykorzystanie.
Więcej informacji można znaleźć w Polityce prywatności.
Akceptuję politykę prywatności i wykorzystywania plików cookies w serwisie
zamknij