AgroTrendy: Nie opłaca sie fałszować!Z prof. Stanisławem Kowalczykiem, Głównym Inspektorem Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych, rozmawia Magda Sojka.Jakie najważniejsze zmiany przyniosła nowelizacja Ustawy o jakości handlowej artykułów rolno-spożywczych?
- Ustawa wprowadziła zmiany w wielu obszarach funkcjonowania Inspekcji i przeprowadzania kontroli artykułów rolno-spożywczych. Wprowadziła m.in. obowiązek wydawania przez inspektorów zaleceń pokontrolnych, zmieniła rodzaj i wysokość sankcji pieniężnych nakładanych w wyniku decyzji administracyjnych oraz wprowadziła obowiązek podawania do publicznej wiadomości informacji o firmach fałszujących żywność. Ustawa definiuje również czym jest produkt zafałszowany. Natomiast nic się nie zmieniło, jeśli chodzi o sam sposób prowadzenia kontroli.
Jakie są najważniejsze wnioski z tych kontroli? Czy zdarza się, że przedsiębiorcy odwołują się od decyzji?
- Przyjęliśmy założenie, że wnioski płynące z kontroli, w postaci wydanych decyzji administracyjnych, dotyczących artykułów rolno-spożywczych zafałszowanych, będziemy publikować na naszych stronach internetowych - głównego i wojewódzkich inspektoratów. Podawane do publicznej wiadomości są tylko decyzje prawomocne. Taki tryb postępowania wynika z faktu, że od decyzji wojewódzkiego inspektora przedsiębiorca może odwołać się do Głównego Inspektora, a później ma prawo zaskarżyć decyzję Głównego Inspektora do wojewódzkiego sądu administracyjnego i Naczelnego Sądu Administracyjnego. Przedsiębiorcy wnoszą odwołania od decyzji wydanych w pierwszej instancji przez wojewódzkich inspektorów. Rozpatrując odwołania, Główny Inspektor może utrzymać w mocy decyzję wojewódzkiego inspektora, uchylić ją, wydać nową decyzję, lub przekazać sprawę do ponownego rozpatrzenia przez wojewódzkiego inspektora. Rzadkie są sytuacje, w których decyzje wojewódzkich inspektorów są uchylane, a postępowanie jest umarzane. Zdarzają się natomiast przypadki, w których Główny Inspektor uchyla decyzję i przekazuje sprawę do ponownego rozpatrzenia przez wojewódzkiego inspektora, z uwagi na konieczność przeprowadzenia postępowania wyjaśniającego w całości lub w znacznej części Dotyczy to w szczególności nie uwzględnienia przez organ I instancji wszystkich kryteriów, które zgodnie z ustawą powinny być wzięte pod uwagę przy wymierzaniu kary pieniężnej, tj. stopnia szkodliwości czynu, stopnia zawinienia, zakresu naruszenia, wielkości obrotów i dotychczasowej działalności podmiotu. Jest rzeczą oczywistą, że nie można karać w taki sam sposób przedsiębiorcy który fałszuje ewidentnie dany produkt, np. dodaje wody do mleka, czy tłuszczów roślinnych do masła, i przedsiębiorcy którego jedyną winą jest np niewielka nieprawidłowość na oznakowaniu.
Najczęściej stwierdzamy błędy właśnie w oznakowaniu produktów- na przykłąd, brak odstępu miedzy jednostką nominalną wagi a jednostką masy. Skala przewinienia jest więc różna. Podobnie, jeśli chodzi o zakres przewinienia- zakwestionowana partia towaru może być zarówno stukilogramowa, ale może być i 10 ton i więcej! Te wszystkie elementy muszą być wzięte pod uwagę, przy wymierzaniu kary. Jeśli nie były Główny Inspektor przekazuje decyzję do ponownego rozpatrzenia przez organ pierwszej instancji. W zdecydowanej większości przypadków jednak decyzja pierwotna jest przez nas podtrzymywana.
Z jakimi przypadkami zafałszowania kontrolerzy spotykali się najczęściej?
- Kontrole, które przeprowadziliśmy w pierwszym i drugim kwartale dotyczą wielu branż. Jeśli chodzi np. o przetwórstwo ryb, to najczęściej występującą nieprawidłowością jest zawyżona zawartość glazury w stosunku do mięsa ryby. Producent deklaruje ile jest tej „otoczki lodowej” na mięsie ryby, a często kontrola wykazuje że jest jej znacznie więcej. Co oznacza, że de facto konsument kupuje znacznie mniej mięsa ryby niż wielkość, za którą płaci. W skrajnym przypadku ta różnica między deklaracjami a stanem faktycznym wynosiła 25 procent - czyli np. w kilogramie ryby 45 proc. zamiast 20 proc. stanowi glazura. W przypadku pieczywa i wyrobów z mąki, kontrolerzy najczęściej rejestrowali nieuzasadnione użycie karmelu - którego nie można stosować, poza chlebem słodowym, do zaciemniania pieczywa, brązowienia go. Stwierdzono też nieprawidłowości w znakowaniu. Akurat w tej branży większość produktów jest znakowanych w bardzo oszczędny sposób, chodzi o te produkty, które nie są pakowane w folię. Jeżeli już znajdziemy jakąś etykietę, to jest na niej jedynie nazwa pieczywa, jego waga i data przydatności do spożycia. Nic więcej. I to, niestety, jest o wiele za mało.
Były także nieprawidłowości w zakresie przetwórstwa mięsa. W tej branży, z reguły jest tak, że zastępuje się mięso lepszej jakości mięsem o gorszej jakości. Na etykiecie wykazuje się, że produkt zawiera p.. mięso wieprzowe, drobiowe, a zastępuje się go tańszym mięsem, tłuszczem, podrobami, MOM'em. To są wybrane podstawowe nieprawidłowości, które stwierdziliśmy.
Jaka jest skala tych nieprawidłowości? Czy przetwórstwo masowo fałszuje swoje produkty czy są to jedynie przypadki incydentalne?
- Nie stwierdzamy masowego fałszowania żywności, lecz niestety, nie są to także pojedyncze przypadki. IJHARS bada trzy obszary jakości artykułów rolno-spożywczych: właściwości organoleptyczne artykułów rolno-spożywczych (wygląd, smak, barwę i zapach) W tym przypadku, nieprawidłowości jest stosunkowo niewiele, tzn w ostatnich latach wahają między 2-4 procent zakwestionowanych partii.
Drugim obszarem badań są parametry fizyko-chemiczne, a więc to, co decyduje o jakości i składzie produktu: tłuszcz, białko, dodatki, alergeny, woda, itp. Zafałszowania stwierdzone w tym obszarze w ciągu ostatnich lat są na poziomie między 10 a 20 proc., W 2008 roku, średnio we wszystkich grupach badanych zakwestionowaliśmy 10 proc. badanych partii. W różnych asortymentach nieprawidłowości są oczywiście na różnym poziomie: w mleku - nadmiar wody; w maśle - olej roślinny; itp. W pierwszym kwartale tego roku kontrolowaliśmy artykuły mleczne aż ponad 20 proc. , więc co piąta partia przetworów mleczarskich posiadała określone nieprawidłowości. Przy czym, najwięcej nieprawidłowości stwierdzono w mleku pasteryzowanym (35 proc.); serach twarogowych (25 proc.); serach podpuszczkowych (25 proc.); maśle, śmietanie (20 proc.); jogurtach (15 proc.).
W I i w II kwartale przeprowadziliśmy łącznie1185 kontroli. W przypadku artykułów mlecznych w I kwartale stwierdziliśmy, że 3,6 proc. kontrolowanych partii wykazało nieprawidłowości w zakresie oceny organoleptycznej, zaś w II kwartale – już 4,9 proc. badanych partii. W zakresie wymagań fizykochemicznych w I kwartale stwierdzono 20,7 proc. nieprawidłowych partii, zaś w II kwartale – 18,6 procent. Nieprawidłowości w zakresie znakowania wyniosły 36,2 proc. w I kwartale i 31,2 proc. w II kwartale.
Z czego, Pana zdaniem, wynika fakt, że branża mleczarska jest najbardziej podatna na fałszowanie?
- To wynika z faktu, że akurat w branży mleczarskiej najłatwiej jest zafałszować produkty. Najłatwiej też - i to szczęście dla nas konsumentów - jest też te nieprawidłowości wykryć. Branża mleczarska jak żadna inna, ma powszechnie przyjęte normy unijne na wiele produktów. Definicja masła jest jasno określona, tak samo jak definicja mleka w proszku czy jogurtów. Parametry, które podane są w tych definicjach muszą być ściśle przestrzegane przez producentów. W związku z tym, podczas kontroli, można dokładnie wykryć te nieprawidłowości.
Niestety, trudniej jest już w przypadku przetworów mięsnych, gdzie nie ma obligatoryjnych norm ani krajowych, ani unijnych, a podstawowym punktem odniesienia jaki mamy są tzw. deklaracje producenta bądź też oczywiście, polskie normy- o ile dany producent powołuje się na nie, bo pamiętajmy, że od 2003 roku normy są nieobowiązkowe. W związku z tym, jeśli ktoś deklaruje zgodność z polską normą, to IJHARS bada dany produkt na zgodność z tą normą. Ale, jeżeli tej deklaracji na polską normę nie ma, to przedstawia kontrolerom tzw deklarację producenta. Deklaracje zawierają informacje, że - przykładowo, w przypadku danego rodzaju kiełbasy ma być określona zawartość wody, tłuszczu, itd. Tylko, że te normy i deklaracje producenta mają określone górne pułapy, których tak naprawdę nie sposób przekroczyć. Przykładowo, producenci podają, że zawartość wody wynosi max. 80 proc., zawartość tłuszczu - max 70 proc., itd. Czyli, może być zarówno 10 jak i 70 procent! Ale, dla producenta ważne jest, że mieści się w normie. Wykrycie tych nieprawidłowości jest bardzo trudne, bo limity deklaracji są bardzo pojemne i różnią się w poszczególnych zakładach, produkujących ten sam wyrób, np kiełbasę „krakowską”.
Nawet wyroby, które w naszej świadomości zapisały się jako znane, powszechne i o uznanej jakości, nie są wytwarzane wg tych samych receptur. Czyli, nawet jeśli kupujemy kiełbasę „podwawelską”, „śląską”, itp., to będą miały - w zależności od producenta - bardzo różny skład i oczywiście, również inny smak.
Nowelizacja nie uregulowała kwestii związanych z deklaratywnością?
- Niestety, nie. Występowaliśmy, jako IJHARS, kilkakrotnie z sugestią do Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi, że może warto byłoby zastanowić się nad ujednoliceniem składu surowcowego wybranych gatunków przetworów mięsnych uznanych w świadomości konsumentów. Jednak samo wypracowanie konsensusu nie jest jednak proste. Poza tymi kilkoma uznanymi powszechnie gatunkami wędlin, jest jeszcze znaczna liczba gatunków przetworów mięsnych, wędlin, które nie mają tak naprawdę nawet uświadomionej przez konsumentów jakości i pozycji rynkowej. To, co można zalecić konsumentom, to dokładne studiowanie etykiet!
Czy można wyłonić „lidera” zafałszowań wśród przedsiębiorców?
- Do tej pory, opublikowaliśmy 25 decyzji, które dotyczyły16 firm, przyłapanych na fałszowaniu.
Musimy jednak pamiętać, że sama branża, nawet bez upublicznienia , doskonale wie, kto i jak fałszuje swoje produkty. Często, właśnie od branży otrzymujemy sygnały o nieprawidłowościach.
Ciekawym aspektem problemu zafałszowań są także relacje na linii producent- sieć handlowa..
- Sieci handlowe często narzucają przemysłowi spożywczemu produkcję wyrobów w określonej cenie, w określonych kosztach. Często jest tak, że jeżeli producent, chce uplasować swoje produkty w danej sieci handlowej, to zdarza się że słyszy- kupimy, ale produkt musi być w określonej cenie.
Jeśli dotyczy to np parówek, to możemy się spodziewać, że przedstawiciel danej firmy, po wizycie w sieci handlowej, przeprowadzi rozmowę z technologiem oraz z prezesem i stwierdzą jaki skład surowcowy musiałaby mieć ich parówka, aby kosztowała np 6 PLN/kg. Tylko, że finalnie na półkę sklepową trafi nie parówka a produkt parówkopodobny, gdzie większość mięsa zostanie zastąpiona przez soję, MOM i dodatki. I niestety, sprawdza się zasada, że im niższa cena, tym gorszej jakości produkt, z niskiej jakości surowców. W przypadku np parówek, konsument nie jest w stanie organoleptycznie zidentyfikować składników – dlatego, że proces technologiczny czyli rozdrabnianie, gotowanie i parzenie, sprawią, że nawet po przekrojeniu parówki nie widzimy składników! Jedynym wyznacznikiem jest wówczas cena i informacja na opakowaniu. Powinna nas zaniepokoić bardzo niska cena takiego produktu.
Jaka byłą łączna suma kar finansowych wynikających z nieprawidłowości?
- W ciągu ostatnich 6 miesięcy wymierzono kary na łączna sumę 374 tys PLN. W reżimie starej ustawy mieliśmy możliwość wyłącznie karania poprzez grzywnę. Średni mandat, jaki nakładaliśmy, wynosił 250 PLN. Średnia wartość sankcji pieniężnej, po nowelizacji ustawy, w pierwszym półroczu tego roku- wynosiła już 1260 PLN. Największa kara, jaką do tej pory nałożyliśmy na dany podmiot, to prawie 50 tys. PLN. A więc, to już są kary, które mogą przemawiać do wyobraźni przedsiębiorców. Ustawa pozwala nam także nakładać tzw karę amerykańską, czyli w przypadku, gdy po raz kolejny kontrolujemy dany zakład i po raz kolejny wykrywamy ten sam typ nieprawidłowości, to możemy karę, którą wymierzamy przedsiębiorcy powiększyć o wszystkie kary, jakie otrzymał w ciągu ostatnich 2 lat z tytułu nieprawidłowości tego samego rodzaju. A więc, następuje kumulacja kar. Jeżeli dany podmiot, nie usunie nieprawidłowości w terminie wskazanym przez Inspekcję w zaleceniach pokontrolnych, mamy możliwość nałożenia dodatkowej kary. Były oczywiście opory ze strony przedsiębiorców wynikające z planów zaostrzenia ustawy, argumentowano, że tak wysokie kary mogą doprowadzić do upadku firm. Jednak trzeba przyznać, że branża spożywcza powoli sama docenia funkcjonowanie Ustawy. Warunki konkurencji, m.in. dzięki ustawie o jakości handlowej artykułów rolno-spożywczych stają się coraz bardziej przejrzyste i firmy to widzą.
Dziękuję za rozmowę.
Więcej na www.agrotrendy.pl